poniedziałek, 28 lipca 2014
Cały czas coś się dzieje
To już koniec lipca, a ja wrzucam mój czerwcowy wpis do Rocznego Żurnala. Wierzcie mi jednak, w dalszym ciągu jest on bardzo aktualny. Jednak coraz bliżej upragniony odpoczynek i będę mogła troszeczkę zwolnić i zadbać o siebie.
poniedziałek, 21 lipca 2014
(nie)Codzienność
Jeszcze trzy tygodnie temu ten post wyglądałby zupełnie inaczej. Bardzo wiele się u mnie w życiu ostatnio dzieje i zaczęłam cierpieć na "przykurcz doby" ;) Dlatego postanowiłam się zorganizować. Obiecuję na ten temat napisać więcej w niedalekiej przyszłości. Dzisiaj Wam zdradzę jak wygląda jeden dzień z mojego niecodziennego życia.
Swój dzień zaczynam między 7 a 8 rano. Zanim Młody wstanie wychodzę z psem i na 30sto minutowe wybieganie. Po powrocie śniadanie przed komputerem, sprawdzam pocztę, wiadomości, moje konta na portalach społecznościowych. Po śniadaniu szykuję mnie i Młodego na wyjście na rehabilitację. Po powrocie przychodzi czas na posiłek (w między czasie zaliczam kolejny spacer z psiurą). Dzięki temu, że układam sobie obiadowy jadłospis na cały tydzień z góry, nie muszę myśleć o tym, co będziemy dzisiaj jeść. Wszystko mam przygotowane, więc samo gotowanie zajmuje mi maksymalnie godzinkę. Po obiedzie przychodzi czas na relaks, Szymon ma czas na gry na konsoli, ja w tym czasie z lekka ogarniam dom, robię pranie, czytam, dwa razy w tygodniu ćwiczę w domu. O 16tej - kolejne wyjście z psem. Między 17 a 18 wraca mój Ukochany, więc podaję obiadokolację i lenimy się we dwójkę na kanapie. Do godziny 20tej ogarniam Młodego (kolacja i kąpiel) i pilnuję by do 21 już smacznie spał. Następnie kolej na ostatnie - wieczorne - wyjście z psem na spacerek. Po ogarnięciu tego wszystkiego mam jeszcze dwie godziny dla siebie, które spędzam przed komputerem. Wszystko zaczyna mi się układać w codzienną rutynę, więc wiele rzeczy robię już automatycznie. Jednak planner zawsze mam gdzieś pod ręką.
A czy Wy też planujecie swoje dni? Cy idziecie na żywioł?
czwartek, 17 lipca 2014
Letnie (i nie tylko) retrospekcje
Uwielbiam wakacje (bez względu na aurę). za każdym razem korzystam z okazji i wracam w tym czasie do moich ulubionych tytułów, zarówno książkowych, muzycznych, jak i filmowych. Od lat mam taką zasadę (pewnie nie ja jedna), że wakacyjne pozycje czytelniczo-melomańsko-filmowe muszą być przyjemne i "lekkostrawne". Ciężkie tomy, równie ciężką muzę i psychodeliczne filmy pozostawiam na długie jesienno-zimowe wieczory.
Co czytam latem? (Tutaj możecie się ze mnie śmiać ile wlezie i tak nic sobie z tego nie zrobię) Oczywiście całą serię o Harrym Potterze :) Jestem z nią związana sentymentalnie już od czasów liceum. Dzięki tym książkom, mam pewność, że nie wydoroślałam (czyt. zdziadziałam) do końca.
[źródło]
Jest też taki jeden album, który wyjątkowo wchodzi mi w ucho właśnie letnią porą. To płyta "Back To Black" Amy Winehouse. Byłam i w dalszym ciągu jestem pod wielkim wrażeniem jej osobliwego talentu, a biorąc pod uwagę fakt, że 23 lipca mija kolejna rocznica tragicznego finału jej krótkiego życia, jeszcze bardziej chce mi się jej słuchać.
Jeśli natomiast chodzi o filmy, to "Amelia" bije wszystkie o głowę. Nie ma takiego drugiego, który zachwycił i wpłynął na mnie tak bardzo. Wracam do tej francuskiej produkcji za każdym razem (nie tylko latem), kiedy dopada mnie niemoc, a proza życia chce koniecznie zmieszać mnie z błotem. Dzięki niej zaczęłam cenić te wszystkie drobne przyjemności i nauczyłam się czerpać z nich energię by walczyć dalej :)
Dzisiaj strasznie późno, ale problemy z siecią pojawiają się nagle i bez zapowiedzi :D Cieszę się, że zdążyłam. Miłego czwartku! :)
Jeśli natomiast chodzi o filmy, to "Amelia" bije wszystkie o głowę. Nie ma takiego drugiego, który zachwycił i wpłynął na mnie tak bardzo. Wracam do tej francuskiej produkcji za każdym razem (nie tylko latem), kiedy dopada mnie niemoc, a proza życia chce koniecznie zmieszać mnie z błotem. Dzięki niej zaczęłam cenić te wszystkie drobne przyjemności i nauczyłam się czerpać z nich energię by walczyć dalej :)
Dzisiaj strasznie późno, ale problemy z siecią pojawiają się nagle i bez zapowiedzi :D Cieszę się, że zdążyłam. Miłego czwartku! :)
środa, 16 lipca 2014
Lubię - Nie lubię
Uwielbiam tworzyć listy. Dlatego dzisiejszy temat podany przez Ulę [klik] tak bardzo przypadł mi do gustu. Usiadłam wczoraj ze swoim notesem i wypisałam po 10 rzeczy, które lubię i te, za którymi szczerze nie przepadam (w kolejności przypadkowej). Ok no to start! :)
[źródło]
10 RZECZY, KTÓRE NADAJĄ MEMU ŻYCIU SENS:
1. Gotowanie
2. Aktywność fizyczna
3. Skrapowanie
4. Moja mała, wspaniała Rodzina
5. Blogowanie
6. Angielski humor
7. Zwierzęta
8. Czytanie kryminałów
9. Planowanie
10. Szydełkowanie
10 RZECZY, KTÓRYCH SZCZERZE NIE ZNOSZĘ:
1. Zmywanie naczyń
2. Robactwo wszelakie
3. Chorobliwa nadgorliwość
4. Kłótnie
5. Zasłonięte okna
6. Seler naciowy
7. Tłum
8. Głupota ludzka
9. Wody mineralnej
10. Upałów
Jestem strasznie ciekawa Waszych list :) Do zobaczenia jutro :*
wtorek, 15 lipca 2014
Dlaczego bloguję?
"Dlaczego" to takie popularne pytanie. W szczególności upodobały je sobie małe pociechy, zadając je po milion razy dziennie, doprowadzają nas do granic wytrzymałości psychicznej. Jednak dzisiaj to pytanie zadaje Ula, która jest ciekawa dlaczego ja w ogóle bloguję ;) I powiem Wam szczerze, że nie byłam na takie pytanie przygotowana.
[żródło]
Takie proste pytanie, a zmusiło mnie do poważnego zastanowienia się nad sobą i nad tym co robię. Dlaczego bloguję? Przede wszystkim po to, by móc się z Wami dzielić tym wszystkim, co wy(po)tworzą moje ręce. Wiem, że mogłabym użyć do tego wyłącznie mediów społecznościowych, ale odnoszę wrażenie, że w pewnym procencie posty tam zamieszczane giną w setkach postów innych użytkowników. A tutaj jest moje podwórko, tutaj mogę być (troszeczkę) egoistką i publikować wszystko, co moje.
Pisząc bloga przypominają mi się czasy, kiedy nie znałam internetu (były takie czasy), a wszystko, co leżało mi na sercu wylewałam z łatwością na papier w swoich osobistych pamiętnikach, których strzegłam przed obcymi oczami. Dzisiaj pamiętniki to moje Żurnale, których nie strzegę zazdrośnie, a wręcz przeciwnie, odczuwam nieodpartą ochotę, by je pokazywać. Dzięki nim możecie poznać mnie trochę lepiej, jednak pewną część moich przeżyć i odczuć zostawiam tylko i wyłącznie dla siebie.
A jak jest z Wami? Oddzielacie życie prywatne od blogowego, czy dajecie się poznać od tej "codziennej" strony?
Do zobaczenia jutro w tym samym miejscu :)
A jak jest z Wami? Oddzielacie życie prywatne od blogowego, czy dajecie się poznać od tej "codziennej" strony?
Do zobaczenia jutro w tym samym miejscu :)
poniedziałek, 14 lipca 2014
O tym, co łączy Brunetkę z papierem
Od dłuższego już czasu szukam pomysłu na porządki na swoim blogu. Oprócz zabaw z papierem pojawiły się nowe zainteresowania, które pochłaniają mnie bez reszty. I od kilku dni pałam chęcią, by się tymi moimi wszystkimi pasjami z Wami podzielić :) Reasumując - zaczynam wszystko od nowa. Nie obawiajcie się, adresu nie zmieniam :) jednak możecie się przygotować na spore zmiany. I z pomocą (w pełni nieświadomie) przyszła mi Ula Phelep i jej marketingowy blog [KLIK]. W dniu dzisiejszym startuje 5 dniowe wyzwanie dla blogerek i blogerów :) (szczegóły na blogu Uli), które będzie fantastycznym nowym początkiem mojego skromnego bloga ;)
Historia będzie krótka, ale aby ją Wam opowiedzieć muszę się cofnąć do czasu "narodzin" Brunetki :) Brunetka to moje alter ego (hahahahahaha), wymyśliłam ją pewnego wrześniowego wieczora w Galway w Irlandii [KLIK] podczas mojej legalnej 5-cio dniowej "ucieczki z domu". No i ta Brunetka zachciała mieć jakieś hobby. Po kilku miesiącach (tak tak długo z Brunetką żeśmy szukały) orzekłyśmy zgodnie, że pomajstrujemy z papierem. I tak się zaczęło. Cieszę się, że odkryłam sobie Brunetkę :) Tworzymy zgrany duet. W końcu Brunetka to Ja :D
A czy na Wasze nazwy blogów wpłynęły Wasze internetowe pseudonimy? ;)
A czy na Wasze nazwy blogów wpłynęły Wasze internetowe pseudonimy? ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)