Uwielbiam wakacje (bez względu na aurę). za każdym razem korzystam z okazji i wracam w tym czasie do moich ulubionych tytułów, zarówno książkowych, muzycznych, jak i filmowych. Od lat mam taką zasadę (pewnie nie ja jedna), że wakacyjne pozycje czytelniczo-melomańsko-filmowe muszą być przyjemne i "lekkostrawne". Ciężkie tomy, równie ciężką muzę i psychodeliczne filmy pozostawiam na długie jesienno-zimowe wieczory.
Co czytam latem? (Tutaj możecie się ze mnie śmiać ile wlezie i tak nic sobie z tego nie zrobię) Oczywiście całą serię o Harrym Potterze :) Jestem z nią związana sentymentalnie już od czasów liceum. Dzięki tym książkom, mam pewność, że nie wydoroślałam (czyt. zdziadziałam) do końca.
[źródło]
Jest też taki jeden album, który wyjątkowo wchodzi mi w ucho właśnie letnią porą. To płyta "Back To Black" Amy Winehouse. Byłam i w dalszym ciągu jestem pod wielkim wrażeniem jej osobliwego talentu, a biorąc pod uwagę fakt, że 23 lipca mija kolejna rocznica tragicznego finału jej krótkiego życia, jeszcze bardziej chce mi się jej słuchać.
Jeśli natomiast chodzi o filmy, to "Amelia" bije wszystkie o głowę. Nie ma takiego drugiego, który zachwycił i wpłynął na mnie tak bardzo. Wracam do tej francuskiej produkcji za każdym razem (nie tylko latem), kiedy dopada mnie niemoc, a proza życia chce koniecznie zmieszać mnie z błotem. Dzięki niej zaczęłam cenić te wszystkie drobne przyjemności i nauczyłam się czerpać z nich energię by walczyć dalej :)
Dzisiaj strasznie późno, ale problemy z siecią pojawiają się nagle i bez zapowiedzi :D Cieszę się, że zdążyłam. Miłego czwartku! :)
Jeśli natomiast chodzi o filmy, to "Amelia" bije wszystkie o głowę. Nie ma takiego drugiego, który zachwycił i wpłynął na mnie tak bardzo. Wracam do tej francuskiej produkcji za każdym razem (nie tylko latem), kiedy dopada mnie niemoc, a proza życia chce koniecznie zmieszać mnie z błotem. Dzięki niej zaczęłam cenić te wszystkie drobne przyjemności i nauczyłam się czerpać z nich energię by walczyć dalej :)
Dzisiaj strasznie późno, ale problemy z siecią pojawiają się nagle i bez zapowiedzi :D Cieszę się, że zdążyłam. Miłego czwartku! :)
piękny utwór Amy :) Ja polecam film SZczęsliwy dzień z georgem clooneyem , ponoć jest uznany za antydepresant, no w każdym razie na mnie działa pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńAmelia,dobry film.Zapomniałam nawet go.Koniecznie muszę do niego wrócić :)
OdpowiedzUsuńAmelia i Amy jak najbardziej. Zakupiłam płyty i się delektuję. Mężowi podsunęłam Amy i też ją uwielbia. Pottera jakoś omijałam, ale może w końcu się skuszę:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Amy! tylko jej historia nie jest szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńCzasami żałuję, że nie powstała kolejna część Amelii...